wtorek, 17 listopada 2015

Sutaszowy wisior

Miłe złego początki, o tyle o ile przy broszce trochę poprzeklinałam, trochę popsioczyłam i dała się skończyć, tak przy niebieskim wisiorze zaczęłam się łamać, żyłka się plątała, koraliki się kręciły, sznurki plątały.... efekt też nie jest do końca zadowalający, mąż kazał go rozpruć i zrobić od nowa. Moim zdaniem, te pierwsze niedoskonale właśnie trzeba zachować, dla porównania.




2 komentarze:

  1. Ty sama sobie wyszukujesz dodatkowe zajęcia.
    Naprawdę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te dodatkowe zajęcia są fajne:) to praca jest zła :P

      Usuń