Ogólnie to jestem łasuchem i zawsze na diecie, ale te
pierniki to wymyślił jakiś geniusz. Pytając mojej położnej czy będę mogła je
jeść na Boże Narodzenie, ona twierdzi, że tak. Jest w nich skórka pomarańczowa która mnie
trochę niepokoi, ale bez niej to już nie będą te same pierniki… więc cóż ryzyk
fizyk. A piszę o nich już teraz, bo trzeba je zrobić sporo przed świętami, gdyż
ciasto musi sobie odpocząć przed pieczeniem.
Składniki:
- 500 gramów miodu (w zeszłym roku użyłam gryczanego i
lipowego)
- 2 szklanki cukru
- 250 gramów masła
- 1kg + 1 szklanka mąki tortowej
- 3-4 jajka
- 3 łyżeczki sody
- ½ szklanki mleka
- szczypta soli
- 1 szklanka posiekanych orzechów włoskich
- posiekana skorka z 2 pomarańczy
- ½ szklanki posiekanych rodzynek
- 1 czubata łyżka dobrego kakao
- 1 opakowanie 40 gramów przyprawy do piernika
Miód, cukier, masło podgrzać w rondelku, dodać przyprawę i bakalie.
W dużej misce wymieszać suche składniki, dodać zawartość
rondelka i wymieszać mikserem.
Takie cudo przykryć ściereczką i odstwić na 6 tygodni w
suche chłodne miejsce.
________________
Po 6 tygodniach ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz